
Kochani, wracam do pisania bloga. Nie wiem jak będzie z częstotliwością publikacji tekstów, bo przede wszystkim chciałabym by teksty, które ze mnie wychodzą, wychodziły swobodnie a nie z przymusu czy terminu. Więc zapraszam Was serdecznie na bloga. Wasza obecność najbardziej będzie mnie motywowała do pisania więcej 🙂 No i postanowiłam też publikować teksty krótsze niż dotychczas, ale takie, które będę czuła, że powinny zostać Wam pokazane.
Dziś chcę opowiedzieć Wam moją osobistą historię z pisaniem ekspresywnym. Po co? Byście mogli zobaczyć jak potrafią pojawiać się w naszym życiu dobre rzeczy, z jakiej przestrzeni potrafią przyjść i jak długo można czekać (i warto czekać) na ich zauważenie i zaproszenie do życia 🙂
Moja przygoda z pisaniem ekspresywnym.
Moja przygoda z pisaniem ekspresywnym zaczęła się kilka lat temu, około czterech, kiedy jako praktujący już trener zaczęłam zauważać, że na próżno szukam informacji o sobie w świecie zewnętrznym. Czułam, że wiele odpowiedzi jest we mnie. Muszę jedynie ich tam poszukać. Książki, szkolenia, doświadczenia innych były wzbogacające, ale nie wystarczające. Jednocześnie wciąż doświadczałam różnych podejść, które proponowałam również Klientom, z którymi pracowałam. Tak było np. z coachingiem. Zanim zostałam profesjonalnym coachem byłam Klientem coachingowym i przepracowywałam własny temat coachingowo. Z pisaniem ekspresywnym było podobnie. Choć trochę inaczej 😉 Inaczej, bo moja przygoda z pisaniem nie zaczęła się od wiedzy szkoleniowej, książek, materiałów, a od własnej praktyki, która wynikała z moich osobistych potrzeb na ówczesnym etapie życia.
Pisanie a psychoterapia.
Kiedy kilka lat temu zdecydowałam się na rozpoczęcie własnego procesu psychoterapii, natknęłam się na praktykę, która zalecana jest przez wielu psychoterapeutów i psychologów, a nazywana jest pisaniem dzienniczka uczuć. I to właśnie od niej zaczęła się praktyka, która dziś jest już dużo bardziej rozbudowana niż tylko wypisywanie towarzyszących mi w codzienności uczuć. Choć do dzienniczka uczuć mam nadal ciepłe podejście.
Na początku swoje zapiski w dzienniku, robiłam intuicyjnie wtedy, kiedy pojawiały się w mojej codzienności jakieś trudności, troski i problemy. Czas pomiędzy sesjami w psychoterapii bywa czasem trudnych emocji i doświadczeń. I w tym okresie właśnie pisanie stało się dla mnie praktyką, dzięki której mogłam być nadal przy sobie, mogłam troszczyć się o siebie i dbać o to, by obniżać poziom napięcia, którego czasem doświadczałam. Pisanie pomiędzy sesjami w terapii pełniło też rolę „porządkującego” to, co wydarzało się podczas sesji. To, co czułam po sesjach oraz przed kolejnymi spotkaniami z terapeutą. Pisanie stawało się dla mnie sposobem na to, by być w kontakcie ze sobą, poznawać się głębiej i nie zaniedbywać się w codzienności. A wszyscy dobrze wiemy, jak trudno jest pamiętać o sobie w pędzie codziennego życia. Teraz z perspektywy czasu widzę, że to było bardzo wspierające cały proces doświadczenie.
Zauważyłam też, że pisanie odręczne i przelewanie na papier moich myśli i uczuć, pomaga mi lepiej poznawać siebie, zauważać różne myśli oraz rozumieć swoje potrzeby, emocje, zachowania oraz ich przyczyny i konsekwencje. Pisanie zaczęło pełnić rolę „pogłębiacza” samoświadomości i pozwalało mi usprawniać coś, co Daniel J. Siegel nazywa psychowzrocznością, czyli umiejętnością obserwowania swojego umysłu.
Okazało się, że metodę tę już dawno badano na teksańskim Uniwersytecie w Austin, przez…
Dziś wiem, że metoda, która stosowałam wtedy intuicyjnie, została już zbadana (blisko 40 lat badań) i opisana m.in. przez profesora Jamesa W. Pennebaker’a, Kathleen Adams czy Diana Raab, oraz udowodniono jej skuteczność w radzeniu sobie z emocjami, w budowaniu świadomości, w poznawaniu siebie i transformowaniu emocji i interpretacji zdarzeń. Wtedy jeszcze nieświadomie pisałam dziennik, dziś robię to już ze świadomą intencją i dużym doświadczeniem w tym obszarze. Łączę też różne techniki, które urozmaicają i pogłębiają tę praktykę, która może stać się również praktyką duchową. Tym doświadczeniem chcę dzielić się z Wami. Techniki, których używam dziś w moim dzienniku, to m.in. techniki z programu Journal to the Self ®, którego sama doświadczyłam, sprowadziłam do Polski z USA i którego obecnie uczę.
Dziś pisanie jest dla mnie codzienną praktyką. Tak jak dla niektórych z Was oddech, joga, modlitwa czy ćwiczenia stają się momentami zatrzymania, wyciszenia i skupienia na kontakcie ze sobą, tak dla mnie taką praktyką jest właśnie pisanie w dzienniku, w określony, dopasowany do moich aktualnych potrzeb, sposób. O tym, jakich konkretnych korzyści można doświadczyć dzięki pisaniu, będą oddzielne wpisy, bo trudno jest to opisać w kilku słowach.
Dodatkowo jest dla mnie ogromnym szczęściem to, że mogę uczyć innych praktyki, która jest bliska mojemu sercu. Nie wyuczona z książek i kursów (choć to też pojawiło się później), ale przede wszystkim doświadczona, przeżyta, aktualna i niesamowicie transformująca. Wiem to z własnego doświadczenia i dlatego czuję się uprawniona do pokazywania jej mocy innym ludziom. Wiem, że praktyka ta jest jeszcze niepopularna w Polsce, mimo, że w USA cieszy się już sporą popularnością. Wierzę, że zmieni się to i u nas, jeśli tylko zechcecie jej doświadczyć i będziecie jej ciekawi.
Dodatkowo pisanie ekspresywne doskonale wpisuje się w profesjonalny coaching. Moi Klienci, którzy doświadczają coachingu ekspresywnego™, czyli procesu z połączenia coachingu i praktyki pisania ekspresywnego, mieli okazję poznać korzyści już na własnej skórze. Cieszy mnie bardzo, że mogę połączyć moją dotychczasową praktykę zawodową z pisaniem.
Dla tych, co twierdzą, że nie potrafią pisać.
Dla tych z Was, którzy twierdzą, że pisanie ekspresywne nie jest dla nich, bo nie potrafią pisać, robią błędy, mieli mierny z pisania wypracowań, chcę powiedzieć, że: „To nie ma znaczenia”. Ja również słabo pisałam wypracowania. Wg. mojej polonistki pisałam je zbyt długie, miałam słaby styl. Maturę pisemną z polskiego zdałam dostatecznie. Moje teksty do dziś nie są szczególnie wybitne. I co z tego. W pisaniu ekspresywnym w ogóle nie o to chodzi. Nie chodzi o styl, o ortografię, gramatykę, interpunkcję czy ładne litery. Tu w ogóle nie o to chodzi. Chodzi o treść. Autentyczną treść, która pojawia się, kiedy dajemy sobie pozwolenie na bycie sobą w pisaniu, na kontakt ze swoim „ja”. Naszego pisma w pisaniu ekspresywnym nikt nie ogląda i nie ocenia. I to jest piękne, że każdy może pisać ekspresywnie. Wystarczy trochę to lubić…
Trochę czasu minęło, ale warto było czekać.
To ciekawe, że od momentu, kiedy sama doświadczyłam korzyści z pisania do momentu, kiedy wdrożyłam je do swojej praktyki zawodowej minęło prawie 4 lata. Czemu nie zrobiłam tego wcześniej? Cóż, widocznie nie miałam gotowości. To najlepszy dowód na to, że pewne rzeczy do nas przychodzą wcześniej, tylko my nie mamy gotowości, by je zauważyć, docenić, wziąć dla siebie. Praktyka pisania ekspresywnego u mnie przyszła z przestrzeni przeżywania trudnych emocji. My zaś mamy tendencję do tego, by omijać tę przestrzeń. Jak widzicie, czasem nie warto. Ba, często nie warto, bo wówczas może ominąć nas również coś cudownego. Coś co czeka, aż to zauważymy. Życzę Wam, byście mieli gotowość wychwycić coś, co czeka na Was. Tak było z moim pisaniem…
zdjęcia: Marta Gawryluk
Naprawdę cieszę się, że przeczytałeś mój artykuł. Jeśli, to co przeczytałeś jest dla Ciebie wartościowe, to:
- Proszę, zostaw swój komentarz. Bez Twojego komentarza nie czuję Twojej obecności. Napisz więc swoje odczucia po przeczytaniu.
- Podaj dalej. Jestem przekonana, że jeśli to co piszę jest dla Ciebie ciekawe i pomocne, to również może być pomocne dla kogoś z Twojego otoczenia. Dlatego podziel się linkiem do artykułu ze znajomymi.
- Podejrzyj mnie na Instagramie i Facebooku. Tam oprócz informacji o nowych wpisach na blogu, zobaczysz też kulisy mojej pracy.
- Dołącz do naszej grupy na facebooku: Praktycy pisania ekspresywnego – społeczność. To grupa dla osób zainteresowanych praktyką pisania ekspresywnego. Tam też robię webinary i live’y, co jakiś czas, wyłącznie dla osób z grupy oraz dzielę się różnymi materiałami.